Pamiętam jak
wiele lat temu zaczytywałem się w książce „Konflikty kolonialne 1869–1939”
Andrzeja Bartnickiego. Czego tam nie było – ówczesne mocarstwa, ludy tubylcze,
egzotyczne krainy… Całość, jeżeli pamięć mnie obecnie nie zawodzi, wieńczył
lekki styl autora sprawiający, że książkę się czytało niemal jak powieść przygodową. Wspomniana lektura
sprawiła, że całkowicie zanurzyłem się w świecie odległych konfliktów
zbrojnych. I właściwie tak zostało do dzisiaj.
Dlaczego o tym
wspomniałem? Otóż, niedawno światło dzienne ujrzała nowa pozycja wydawnictwa
Strategemeta: Farmerzy przeciwko Imperium
poświęcona drugiej wojnie burskiej. Nie będę tutaj pisać o samym konflikcie;
wydłużyłoby to niepotrzebnie tekst. Z tego co wiem w Polsce kilkanaście lat
temu ukazały się dwie książki poświęcone tej wojnie noszące ten sam tytuł - Wojna burska 1899 –1902 Damiana Fierla oraz Michała Leśniewskiego.
Pierwsze co
ukazuje się naszym oczom, siłą rzeczy, jest pudełko, w którym gra się znajduje.
Utrzymane jest w jasnej tonacji, a dominującą pozycję zajmuje na nim zdjęcie z
epoki przedstawiające żołnierzy burskich zajmujących stanowiska w okopie. Pod
nim znajduje się anglojęzyczny tytuł gry (do kwestii języka angielskiego
jeszcze powrócę) oraz tytuły… No właśnie, Farmerzy
przeciwko Imperium stanowią dosyć ciekawą pozycję na rynku krajowym.
Mianowicie, w środku mamy do czynienia z dwiema całkowicie odrębnymi grami na
temat tego konfliktu – strategiczną traktującą o całości wojny: The Second Boer War (autor Krzysztof
Dytczak) oraz taktyczną poświęconą bitwie pod Magersfontein (autor Sławomir Łukasik).
(Z tego co mi wiadomo dotychczas takie rozwiązanie zastosowało tylko amerykańskie
GMT w grze o wojnie francusko-austriackiej w 1859 r.) Z kolei jeszcze niżej
znajdują się zdjęcia portretowe prezydentów republik burskich, premiera
Wielkiej Brytanii i Cecila Rhodesa. A to wszystko na tle ówczesnej mapy
przedstawiającej obszar zmagań w tej wojnie. Pudełko wykonane jest z wytrzymałej tektury i spokojnie powinno niejedno przetrwać.
Na bokach
umieszczone są krótkie życiorysy głównych dowódców sił brytyjskich i burskich
Na odwrocie zaś umieszczone są zdjęcia przykładowych komponentów obu gier wraz
z krótkim opisem wprowadzającym gracza w tematykę. Ostatnim elementem
zamieszczonym na pudełku jest spis elementów obu gier. Oczywiście, również te
teksty są w języku angielskim.
Skoro mamy dwie
gry, to muszą być i dwie plansze. Umieszczone są one na dwustronnym arkuszu, co jest powszechnie stosowanym rozwiązaniem. Grubość użytego papieru nie odbiega o tego stosowanego choćby w grach wspomnianego GMT.
Mapa do gry K.
Dytczaka obejmuje obszar brytyjskiej Kolonii Przylądkowej oraz burskie
republiki. Jest to ta sama mapa, którą możemy
zobaczyć na stronie tytułowej pudełka. Jednakowoż, tym razem jest utrzymana w
znacznie ciemniejszej tonacji, a na niej rozmieszczone są kwadratowe obszary
będące polami pomiędzy którymi przesuwają się żetony przedstawiające
zgrupowania walczących wojsk. Zważywszy na to, że są znacznie jaśniejsze niż
reszta mapy wyraźnie się odcinają od tła. Oprócz tego, na mapie znajdują się
dwa tory przedstawiające – odpowiednio – burskie zasoby finansowe i prestiż
brytyjski w danym momencie gry oraz pola do zaznaczania zagranych wydarzeń jakie historycznie miały miejsce w tej wojnie.
Żetony występujące w tej grze można podzielić
na dwie duże grupy – żetony pomocnicze oraz żetony przedstawiające
dowódców zwaśnionych stron. Wszystkie one utrzymane są w nienatrętnych
pastelowych odcieniach szarości (strona brytyjska) i brązu (strona burska).
Jedynie żetony przedstawiające blokhauzy, spaloną ziemię oraz obozy
koncentracyjne są, według mnie, nieco zbyt ciemne (ciemna zieleń, pastelowa). Wydaje
mi się, że przez to nieco nikną zdjęcia na nich zamieszczone. Możliwe też, że
się zasugerowałem tym, iż w wyprasce są tuż obok dosyć jasnych żetonów
brytyjskich. Zresztą, to akurat każdy może ocenić, ponieważ na stronie Startegematy znajdują się zdjęcia elementów gry. Żetony dowódców,
którymi się poruszamy po planszy, podobnie zresztą jak pozostałe (z powyższą
uwagą) są czytelne.
Po mapie
poruszamy żetony przedstawiające dowódców?! A gdzie są linie piechoty,
galopująca jazda, gdzie armaty? Spokojnie, wszystko jest. Dany żeton dowódcy
nie przedstawia wyłącznie konkretnego komendanta, ale i siły jakie są mu
obecnie podporządkowane. Dzięki temu przeciwnik nigdy dokładnie nie wie jak
liczne jest nasze zgrupowanie i co właściwie wchodzi w jego skład. Walczące
oddziały odzwierciedlają karty, które każdy gracz „ma na ręce”. Karty są,
jeżeli można tak powiedzieć, standardowej grubości (jak np. karty do Magic: The Gatering, Walecznych pikseli lub Summoner Wars itp.). Wykonane są z jakiegoś tworzywa sztucznego i
laminowane. Na każdej znajdują się parametry oznaczające wartość bojową
oddziału, zdjęcie z epoki przedstawiające daną formację, nazwa karty oraz cytat
zaczerpnięty z wypowiedzi uczestników wydarzeń, pieśni pojedynczych oddziałów
itp. Teksty te są, podobnie jak w wcześniejszych wypadkach, napisane w języku
angielskim.
Drugą grą w Farmerach przeciwko Imperium jest Krwawy veld: Bitwa pod Magersfontein 11 XII
1899. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że jest to klasyczna
taktyczna gra wojenna wykorzystująca mapę heksagonalną. Czytelność mapy nie
sprawia problemów; dominujący na niej kolor jest dosyć jasny, więc pozostałe
oznaczenia na planszy się nie rozmywają. Jedynie kolor, za pomocą którego
oznaczono niecki mógłby być ewentualnie nieco jaśniejszy. Można jeszcze
zaznaczyć, że legenda wyjaśniająca oznaczenia umieszczone na mapie jest
dwujęzyczna (j. angielski i j. polski).
Sposób wykonania
żetonów jest już dobrze znany osobom, które się zetknęły z Krwawymi stepami Krymu (wcześniejsza gra S. Łukasika wydana przez
Strategematę). Ikony przedstawiające żołnierzy wykonane są komputerowo w
standardzie znanym choćby z GMT (bodaj najpopularniejsze w Polsce zagraniczne wydawnictwo,
ale to moje wrażenie – może się mylę). Miałem pewne obawy dotyczące widoczności
żetonów brytyjskich na planszy (zbliżone kolory występujące na obu tych elementach), ale okazały się płonne. Na
żetonach dowódców zaś znajdują się ich zdjęcia, albo wizerunki zaczerpnięte z
obrazów. Kolorystyka żetonów jest taka sama jak w przypadku The Second Boer War, aczkolwiek zastosowano nieco inne odcienie, co pozwala odróżnić żetony z obu gier.
Krwawy
veld… stanowi kontynuację systemu Krwawych stepów Krymu, zatem i tu mamy do czynienia już znanymi
rozwiązaniami: odrębną książką przepisów, scenariuszy i arkuszami z stosownymi
tabelkami (wpływ terenu na ruch i walkę, początkowe rozmieszczenie oddziałów
itp.).
Wcześniej
wielokrotnie wspomniałem o języku angielskim. Na początek uspokajam –
instrukcje do obu gier są w mowie ojczystej. Angielszczyzna występująca na
pudełku, kartach do gry K. Dytczaka itd. spowodowana jest tym, że Farmerzy przeciw Imperium równocześnie
zostały wydani z uwzględnieniem ich sprzedaży poza Polską, a mowa synów Albionu
ma status języka międzynarodowego. Niestety, krajowy rynek, jeżeli chodzi o
czysto wojenne gry planszowe, nie jest szczególnie chłonny…
Najkrócej
powiedzieć można, że Farmerzy
wykonani są w standardzie znanym z gier
zagranicznych wydawców z zachodu i nie ustępują im pod tym względem. Do gustu
szczególnie mi przypadły zdjęcia z epoki umieszczone na żetonach, kartach i
mapach. O mechanice obu gier napiszę po pierwszych rozgrywkach. Tymczasem, gdyby ktoś był zainteresowany jak skonstruowane są zasady do obu „farmerskich” gier instrukcje do nich może pobrać ze strony wydawcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz