piątek, 28 sierpnia 2015

Otwieram: Farmerzy przeciwko Imperium

Pamiętam jak wiele lat temu zaczytywałem się w książce „Konflikty kolonialne 1869–1939” Andrzeja Bartnickiego. Czego tam nie było – ówczesne mocarstwa, ludy tubylcze, egzotyczne krainy… Całość, jeżeli pamięć mnie obecnie nie zawodzi, wieńczył lekki styl autora sprawiający, że książkę się czytało niemal jak  powieść przygodową. Wspomniana lektura sprawiła, że całkowicie zanurzyłem się w świecie odległych konfliktów zbrojnych. I właściwie tak zostało do dzisiaj.

Dlaczego o tym wspomniałem? Otóż, niedawno światło dzienne ujrzała nowa pozycja wydawnictwa Strategemeta: Farmerzy przeciwko Imperium poświęcona drugiej wojnie burskiej. Nie będę tutaj pisać o samym konflikcie; wydłużyłoby to niepotrzebnie tekst. Z tego co wiem w Polsce kilkanaście lat temu ukazały się dwie książki poświęcone tej wojnie noszące ten sam tytuł - Wojna burska 1899–1902 Damiana Fierla oraz Michała Leśniewskiego.

Pierwsze co ukazuje się naszym oczom, siłą rzeczy, jest pudełko, w którym gra się znajduje. Utrzymane jest w jasnej tonacji, a dominującą pozycję zajmuje na nim zdjęcie z epoki przedstawiające żołnierzy burskich zajmujących stanowiska w okopie. Pod nim znajduje się anglojęzyczny tytuł gry (do kwestii języka angielskiego jeszcze powrócę) oraz tytuły… No właśnie, Farmerzy przeciwko Imperium stanowią dosyć ciekawą pozycję na rynku krajowym. Mianowicie, w środku mamy do czynienia z dwiema całkowicie odrębnymi grami na temat tego konfliktu – strategiczną traktującą o całości wojny: The Second Boer War (autor Krzysztof Dytczak) oraz taktyczną poświęconą bitwie pod Magersfontein (autor Sławomir Łukasik). (Z tego co mi wiadomo dotychczas takie rozwiązanie zastosowało tylko amerykańskie GMT w grze o wojnie francusko-austriackiej w 1859 r.) Z kolei jeszcze niżej znajdują się zdjęcia portretowe prezydentów republik burskich, premiera Wielkiej Brytanii i Cecila Rhodesa. A to wszystko na tle ówczesnej mapy przedstawiającej obszar zmagań w tej wojnie. Pudełko wykonane jest z wytrzymałej tektury i spokojnie powinno niejedno przetrwać.

Na bokach umieszczone są krótkie życiorysy głównych dowódców sił brytyjskich i burskich Na odwrocie zaś umieszczone są zdjęcia przykładowych komponentów obu gier wraz z krótkim opisem wprowadzającym gracza w tematykę. Ostatnim elementem zamieszczonym na pudełku jest spis elementów obu gier. Oczywiście, również te teksty są w języku angielskim.

Skoro mamy dwie gry, to muszą być i dwie plansze. Umieszczone są one na dwustronnym arkuszu, co jest powszechnie stosowanym rozwiązaniem. Grubość użytego papieru nie odbiega o tego stosowanego choćby w grach wspomnianego GMT.

Mapa do gry K. Dytczaka obejmuje obszar brytyjskiej Kolonii Przylądkowej oraz burskie republiki. Jest to ta sama mapa, którą możemy zobaczyć na stronie tytułowej pudełka. Jednakowoż, tym razem jest utrzymana w znacznie ciemniejszej tonacji, a na niej rozmieszczone są kwadratowe obszary będące polami pomiędzy którymi przesuwają się żetony przedstawiające zgrupowania walczących wojsk. Zważywszy na to, że są znacznie jaśniejsze niż reszta mapy wyraźnie się odcinają od tła. Oprócz tego, na mapie znajdują się dwa tory przedstawiające – odpowiednio – burskie zasoby finansowe i prestiż brytyjski w danym momencie gry oraz pola do zaznaczania zagranych wydarzeń jakie historycznie miały miejsce w tej wojnie.

Żetony występujące w tej grze można podzielić na dwie duże grupy – żetony pomocnicze oraz żetony przedstawiające dowódców zwaśnionych stron. Wszystkie one utrzymane są w nienatrętnych pastelowych odcieniach szarości (strona brytyjska) i brązu (strona burska). Jedynie żetony przedstawiające blokhauzy, spaloną ziemię oraz obozy koncentracyjne są, według mnie, nieco zbyt ciemne (ciemna zieleń, pastelowa). Wydaje mi się, że przez to nieco nikną zdjęcia na nich zamieszczone. Możliwe też, że się zasugerowałem tym, iż w wyprasce są tuż obok dosyć jasnych żetonów brytyjskich. Zresztą, to akurat każdy może ocenić, ponieważ na stronie Startegematy znajdują się zdjęcia elementów gry. Żetony dowódców, którymi się poruszamy po planszy, podobnie zresztą jak pozostałe (z powyższą uwagą) są czytelne.

Po mapie poruszamy żetony przedstawiające dowódców?! A gdzie są linie piechoty, galopująca jazda, gdzie armaty? Spokojnie, wszystko jest. Dany żeton dowódcy nie przedstawia wyłącznie konkretnego komendanta, ale i siły jakie są mu obecnie podporządkowane. Dzięki temu przeciwnik nigdy dokładnie nie wie jak liczne jest nasze zgrupowanie i co właściwie wchodzi w jego skład. Walczące oddziały odzwierciedlają karty, które każdy gracz „ma na ręce”. Karty są, jeżeli można tak powiedzieć, standardowej grubości (jak np. karty do Magic: The Gatering, Walecznych pikseli lub Summoner Wars itp.). Wykonane są z jakiegoś tworzywa sztucznego i laminowane. Na każdej znajdują się parametry oznaczające wartość bojową oddziału, zdjęcie z epoki przedstawiające daną formację, nazwa karty oraz cytat zaczerpnięty z wypowiedzi uczestników wydarzeń, pieśni pojedynczych oddziałów itp. Teksty te są, podobnie jak w wcześniejszych wypadkach, napisane w języku angielskim. 

Drugą grą w Farmerach przeciwko Imperium jest Krwawy veld: Bitwa pod Magersfontein 11 XII 1899. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że jest to klasyczna taktyczna gra wojenna wykorzystująca mapę heksagonalną. Czytelność mapy nie sprawia problemów; dominujący na niej kolor jest dosyć jasny, więc pozostałe oznaczenia na planszy się nie rozmywają. Jedynie kolor, za pomocą którego oznaczono niecki mógłby być ewentualnie nieco jaśniejszy. Można jeszcze zaznaczyć, że legenda wyjaśniająca oznaczenia umieszczone na mapie jest dwujęzyczna (j. angielski i j. polski).

Sposób wykonania żetonów jest już dobrze znany osobom, które się zetknęły z Krwawymi stepami Krymu (wcześniejsza gra S. Łukasika wydana przez Strategematę). Ikony przedstawiające żołnierzy wykonane są komputerowo w standardzie znanym choćby z GMT (bodaj najpopularniejsze w Polsce zagraniczne wydawnictwo, ale to moje wrażenie – może się mylę). Miałem pewne obawy dotyczące widoczności żetonów brytyjskich na planszy (zbliżone kolory występujące na obu tych elementach), ale okazały się płonne. Na żetonach dowódców zaś znajdują się ich zdjęcia, albo wizerunki zaczerpnięte z obrazów. Kolorystyka żetonów jest taka sama jak w przypadku The Second Boer War, aczkolwiek zastosowano nieco inne odcienie, co pozwala odróżnić żetony z obu gier.

Krwawy veld… stanowi kontynuację systemu Krwawych stepów Krymu, zatem i tu mamy do czynienia już znanymi rozwiązaniami: odrębną książką przepisów, scenariuszy i arkuszami z stosownymi tabelkami (wpływ terenu na ruch i walkę, początkowe rozmieszczenie oddziałów itp.).

Wcześniej wielokrotnie wspomniałem o języku angielskim. Na początek uspokajam – instrukcje do obu gier są w mowie ojczystej. Angielszczyzna występująca na pudełku, kartach do gry K. Dytczaka itd. spowodowana jest tym, że Farmerzy przeciw Imperium równocześnie zostały wydani z uwzględnieniem ich sprzedaży poza Polską, a mowa synów Albionu ma status języka międzynarodowego. Niestety, krajowy rynek, jeżeli chodzi o czysto wojenne gry planszowe, nie jest szczególnie chłonny…

Najkrócej powiedzieć można, że Farmerzy wykonani są w standardzie  znanym z gier zagranicznych wydawców z zachodu i nie ustępują im pod tym względem. Do gustu szczególnie mi przypadły zdjęcia z epoki umieszczone na żetonach, kartach i mapach. O mechanice obu gier napiszę po pierwszych rozgrywkach. Tymczasem, gdyby ktoś był zainteresowany jak skonstruowane są zasady do obu „farmerskich” gier instrukcje do nich może pobrać ze strony wydawcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz